Zanim zacznę wspominać organizowanie życia religijnego w naszym Kościele w pierwszych latach po wojnie, pozwolę sobie przedstawić w kilku zdaniach historię naszej świątyni. Budowę kościoła ukończono w roku 1887. Wybudowali go niemieccy koloniści przybywający na te tereny w II połowie XIX wieku.

W tym czasie w Sicienku i Sitnie mieszkało 237 ewangelików, a tylko 77 katolików. W wyniku skutecznego germanizowania ziem polskich liczba zasiedlonych Niemców stale wzrastała. Nadmienię, że plebania protestancka — pastorówka, to budynek dzisiejszego ITK. Budynek powstał w 1900 roku. Dzwon na wieży kościoła wykonany został w 1873 roku. Najdłużej pracującym pastorem w parafii był pastor o nazwisku Walter. Jego działalność przypadła na lata 1860-1885. Zmarł 3 września 1885 r.

Teraz powrócę do wspomnień, w których pragnę zaznaczyć i poruszyć sprawy dotyczące życia kościoła zaraz po wojnie i w pierwszych latach powojennych, kiedy to zaczął się okres organizowania codziennego życia mieszkańców naszej wsi, gminy i parafii. Po prostu życie po wojennym koszmarze stawało się coraz bardziej normalne. Kościół parafialny w Dąbrówce Nowej został w czasie wojny zniszczony i nie nadawał się do użytku. Jego funkcje przejęły dwie świątynie poprotestanckie w Sicienku i Kruszynie, które przekazane zostały we władanie parafii dąbrowickiej. Zarówno w Sicienku, jak i w Kruszynie w bardzo krótkim czasie przygotowano świątynie do odprawiania w nich nabożeństw katolickich.

Krótko po wyzwoleniu w roku 1945 w sicieńskiej świątyni były już odprawiane msze św. Nabożeństwa odprawiał starszy ksiądz, który mieszkał w Trzemiętowie w obecnym Domu Dziecka. Zaraz po wojnie dom należał do zakonnic, w którym ów ksiądz, był kapelanem. Jego nazwiska nie pamiętam. Ksiądz przemierzał drogę (około 5 km), z Trzemiętowa do Sicienka - pieszo. On też przygotowywał dzieci do I Komunii Św. Również te roczniki, które powinny być przyjęte w czasie okupacji. W grupie tych dzieci była Łucja Mróz, obecnie pani Łucja Szala, jej siostra Pelagia i wiele innych osób.

Po odejściu księdza z naszego kościoła przez krótki czas liturgię nabożeństw, aż do przybycia nowego kapłana sprawował proboszcz dąbrowiecki ksiądz Janusz. W jesieni 1946 r. do parafii w Dąbrówce Nowej przybywa nowy proboszcz ksiądz Kazimierz Tabaczyński. Ten energiczny, młody kapłan wnosi w życie parafii nowego ducha. Swoim entuzjazmem zaraża parafian. Duże odległości między Kruszynem, Dąbrówką, a Sicienkiem, okropne drogi, brak środków lokomocji, nie przeszkadzały proboszczowi w wykonywaniu swoich duszpasterskich obowiązków. Na początku pobytu w parafii ks. Tabaczyńskiego z Kruszyna do Sicienka dojeżdżał podwodami, które organizowali rolnicy z Sicienka, a w razie potrzeby mieszkańcy Kruszyna. Podwody, czyli powozy konne, wysyłano przede wszystkim w okresie zimowym i przy bardzo złej pogodzie. Zdarzało się też, ze ksiądz odległe kilometry przemierzał pieszo lub rowerem. Gdy dotarł do Sicienka, często z dużym opóźnieniem, dziękował zebranym wiernym, że się nie rozeszli, a opóźnienia, zwłaszcza w okresie zimowym, sięgały nawet kilkadziesiąt minut. Nikt jednak do domu nie wracał, tylko cierpliwie czekał na Mszę Św. W pierwszych latach po wojnie do kościoła w Sicienku uczęszczali mieszkańcy następujących wiosek: Sicienka, Sitna, Zawady, Wojnowa, Mochla, Piotrkówka, Chmielewa, Trzcińca, Dąbrówczyna, Dąbrówki Nowej i Smolar. Tak było do czasu ukończenia odbudowy kościoła w Dąbrówce Nowej. Świątynia nasza w owym czasie wypełniała się po brzegi wiernymi. Wszystkie miejsca w ławkach były zajęte. Miejsca w ławkach wierni wykupywali za niewielką sumę i oznaczali je swoim imieniem i nazwiskiem.

Głównym środkiem lokomocji, którym przybywano do kościoła z odległych wiosek był pojazd konny i rower. Nie wszyscy jednak takie pojazdy posiadali, przychodzili więc pieszo. Msza Św. odprawiane były w każdą niedziele i święta. W niedzielę po południu odprawiane było Nabożeństwo Nieszporne, w którym brała udział zawsze dość liczna grupa wiernych. Proboszcz przyjeżdżał na nabożeństwa razem z organistą p. Wójtowiczem. Pan organista pomagał także w nauczaniu religii. W miesiącu maju odprawiane były nabożeństwa majowe. W dniach, w których księdza nie było nabożeństwa majowe prowadziły parafianki: Leokadia Smorawińska i Franciszka Szymkowiakowa. Te same panie przewodniczyły w Nabożeństwach Różańcowych. Nabożeństwa Różańcowe w październiku w zasadzie były odprawiane bez udziału księdza. Jednak na niektóre z nich ksiądz Tabaczyński starał się przyjeżdżać. Wielkim przeżyciem dla wiernych był pierwszy żłóbek w kościele w 1945 r. W tym czasie w Sicienku mieszkała rodzina państwa Kawków. Ich córki Bożena i Helena ten żłóbek wykonały. Wierni jak urzeczeni wpatrywali się w jedną żarówkę elektryczną zainstalowaną w żłóbku przez ojca dziewcząt. Skąd czerpał prąd? Nie wiem, prawdopodobnie z baterii. Jednym słowem żłóbek, po okrutnych latach okupacji wywołał w sercach wiernych ogromną radość i nadzieję.

Z ogromnym wzruszeniem wspominam tzw. Pasterki Maryjne w przeddzień 8 grudnia czyli w Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Odbywały się one w pierwszych latach po wojnie. Msza św. odprawiona była w godzinach wieczornych. Pięknie oświetlony kościół, muzyka organowa, dużo ludzi i gromki śpiew, wszystko to sprawiało, że czuliśmy się jeszcze bardziej związani z Matką Bożą i każdy z nas mógł oddać Jej jeszcze większą cześć. Była to Msza św. Zwiastująca nadchodzące Boże Narodzenie. Dla mnie i moich rówieśników wielkim przeżyciem był czynny udział w granych w kościele w okresie Bożego Narodzenia Jasełkach. Po ich zakończeniu wszyscy „aktorzy” i wierni jeszcze długo śpiewali kolędy, a na organach akompaniował wspomniany już organista pan Wójtowicz z Kruszyna. Były też przygotowane konkursy na najpiękniejszą deklamację wiersza bożonarodzeniowego jak również i prace plastyczne związane z Bożym Narodzeniem. Przygotowania do jasełek zaczynały się już w listopadzie.

Kościół w Sicienku stał się zaczynem życia kulturowego nie tylko w tej miejscowości, ale i w miejscowościach sąsiednich. We wszystkich przedsięwzięciach brały czynny udział dzieci i młodzież. Rodzice również dawali dobry przykład dzieciom. Co pewien czas odwiedzał nasza świątynię chór z Dąbrówki do którego należały między innymi panie Kaszyńska i Ciszewska już nieżyjące oraz długoletnia mieszkanka Sicienka p. Karczewska. Repertuar pieśni wykonywanych przez chór był podporządkowany kalendarzowi liturgicznemu. Parafia mogła poszczycić się zespołem muzykantów grających na instrumentach dętych, którzy również koncertowali w naszym kościele. Wykonywane były z dużą przyjemnością. W kwietniu 1947 r. miały miejsce w naszym kościele pierwsze po wojnie rekolekcje święte. Na nabożeństwie kończącym rekolekcje każdy uczestniczący w nich parafianin otrzymał specjalne błogosławieństwo na całe życie z obowiązkiem odmawiania modlitw szkaplerza, oczywiście jeżeli takie błogosławieństwo chciał przyjąć i modlitwy odmawiać. Na pamiątkę rekolekcji ustawiono przed kościołem krzyż misyjny, który wykonał mój tato. Pamiętam jak dłutem wycinał na ramieniu krzyża napis „Ratuj duszę swoją”. Powiedział do obserwujących tę pracę dzieci, że te słowa mają dla każdego najważniejsze znaczenie i należy o nich pamiętać przez całe życie. Krzyż stał przed kościołem wiele lat.

Wspomniałem już o zaangażowaniu ludzi w przygotowaniach świątyni do pełnienia w niej katolickich obrzędów religijnych. Jacy to byli ludzie? Co robili? Podam kilka przykładów, ale zaznaczam, że była to grupa wielu osób. Zacznę od mojego ojca Franciszka Weyny, który wykonywał w swoim warsztacie kołodziejskim wiele napraw dla kościoła np. zniszczonych mebli w zakrystii, tzw. przyściennych ław w kościele i podłóg na chórze. Zbudował z drewna kratki oddzielające prezbiterium od pozostałej części kościoła, naprawił uszkodzona ambonę. Pamiętamy, że przy kratkach klękaliśmy przyjmując Komunię św. Jeżeli trzeba było naprawić jakieś rzeczy wykonane z drewna dla kościoła, to zawsze czynił mój ojciec. Bardzo zaangażowany w pracach dla kościoła był drugi rzemieślnik-mechanik, mój wujek Antoni Noga. To on instalował wspaniałe jak na owe czasy oświetlenie świątyni na Boże Narodzenie, przede wszystkim na pasterkę. Było to oświetlenie elektryczne, gdzie czerpany był prąd z agregatora.

Zaraz po zakończeniu wojny kościół był otwarty i każdy mógł wejść do jego środka. Widziałem jako dziecko porozrzucane na podłodze naczynia liturgiczne i poniszczone księgi. Pan Noga naprawiał zamki do drzwi i dorabiał do nich klucze. Był niezastąpiony w utrzymaniu sprawności pojazdów mechanicznych proboszcza: najpierw starego motocykla, a potem starego samochodu DKW, dzięki którym mógł się łatwiej przemieszczać między kościołami parafii. Dzięki staraniom ks. Tabaczyńskiego udało się naprawić organy. Kapłan nie mógł patrzeć na to, jak dzieci roznoszą po Sicienku piszczałki z organów. Postarał się o odpowiedniego mistrza w tej dziedzinie, który organy naprawił. Przy naprawianiu dzielnie pomagał pan Henryk Szarafiński, obecny mieszkaniec Kasprowa, wówczas 13 letni chłopiec, który „kalkował” przez 3 dni trwania naprawy. Owo „kalkowanie” polegało na naciskaniu pedałów organowych, dzięki czemu wytwarzało się powietrze, bez którego nie byłoby wydawania dźwięków przez piszczałki. Była to trudna, męcząca praca fizyczna. Niestety nie udało się naprawić dwóch pieców ogrzewających kościół. Dobrze, ze zachował się piec w zakrystii, który ogrzewał w zimowe dni zmarzniętego do szpiku kości księdza Kazimierza, zanim dotarł on na Mszę św. do Sicienka. W zakrystii zimą chrzczono również niemowlęta. Jeśli rodzice nie byli zdecydowani jakie nadać drugie imię dziecku, a był to chłopiec zawsze proponował imię Kazimierz, oczywiście za zgodą rodziców.

Osobą, o której nie wolno zapomnieć był pierwszy kościelny w naszej świątyni pan Mieczysław Szymkowiak. Z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ten człowiek żył sprawami kościoła jak nikt inny. On i jego żona dbali o wygląd kościoła, jego czystość, wystrój na wielkie uroczystości: Boże Narodzenie, Wielkanoc, Zielone Świątki, odpust. Oczywiście czynił to przy pomocy innych, ale do niego zawsze należało ostatnie słowo w sprawach świątyni. Zwrócę uwagę na bardzo dużą liczbę ministrantów posługujących do Mszy św. i biorących liczny udział w nabożeństwach Wielkopostnych np. Drogi Krzyżowej, i uroczystościach związanych z Wielkanocą. Msza św. rezurekcyjna była odprawiana o godz. 8.00. Czas odprawiania wspomnianych nabożeństw nie przeszkadzał absolutnie wiernym w uroczystym ich przeżywaniu.

Do końca mego życia zachowam w pamięci organizowane w Sicienku pierwsze procesje Bożego Ciała. Do przygotowania procesji byli włączeni dorośli, młodzież i dzieci. Młodzież odpowiedzialna była za dostarczenie gałązek na girlandy rozwieszane nad drogami, gdzie przechodziła procesja Bożego Ciała. Na środku girlandy widniały duże napisy: np. „Twoja cześć i chwała.”, „Bądź uwielbiony wszechmogący Boże” itp. Dzieci zbierały kwiaty do sypania w czasie procesji. Mężczyźni budowali już we wczesnych godzinach rannych ołtarze. Starano się o to, by były piękne. Drogi były wygrabione, a nawet starannie zamiecione brzozowymi miotłami, a ich brzegi wyścielano tatarakiem. W procesjach brało udział bardzo dużo wiernych. Przyjeżdżali do Sicienka nawet mieszkańcy Trzemiętowa, Trzemiętówka, Nowaczkowa, którzy należeli do parafii byszewskiej. Serce rosło na widok rzeszy rozśpiewanych i rozmodlonych ludzi kroczących za Chrystusem ukrytym w Hostii Świętej.

W roku 1950 miała miejsce wizyta duszpasterska Prymasa Polski Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Interesowała go praca duszpasterska w kościołach Sicienku i Kruszynie. Były to przecież kościoły filialne zniszczonego w okresie wojny kościoła macierzystego parafii w Dąbrówce Nowej. Prymas podziękował przede wszystkim wiernym za trwanie w wierze, co uważał za najważniejsze. Podziękował za ogromne zaangażowanie w pracach przygotowujących świątynię sicieńską do sprawowania w niej liturgii katolickiej tuż po wojnie. Wreszcie za to, że swoją postawą dają przykład wierności Bogu i Jego Kościołowi. Muszę zaznaczyć, że zaszczytu powitania Prymasa dostąpiła moja siostra, mała dziewczynka po I Komunii św. – Irenka Weyna, obecnie pani Irena Rakoczy. Ona to pięknym wierszem i kwiatami powitała dostojnego Gościa. Postawę wiernych z naszego kościoła w Sicienku docenił Prymas Polski. Wielu z nich już nie ma wśród nas, ale za swój trud i poświęcenie w budowaniu życia religijnego w naszym sicieńskim kościele zarówno księdzu Kazimierzowi Tabaczyńskiemu i całej rzeszy oddanych sprawom Kościoła w Sicienku ludziom należy się wdzięczna pamięć i głęboki szacunek.

Dziękuję bardzo wszystkim moim rozmówcom, którzy podzielili się ze mną swoimi wspomnieniami z okresu tych jakże trudnych powojennych lat. Pozwólcie, że wymienię ich z imienia i nazwiska. A są to następujące osoby: panowie Kaszyński i Ciszewski z Dąbrówki Nowej, Łucja Szala z Sicienka, Henryk Szarafiński z Kasprowa, Elżbieta Drzażdżyńska z Ugody, Anna Karczewska z Sicienka i Mieczysław Gała z Sicienka.

 

Początek strony